Browersowanie 13 września

Wiecie skąd górale wiedzą, że wolnymi krokami zbliża się jesień? Bo Browersi wybierają krótsze trasy...
Na łąkach pojawili się: Andre, Krys, Guli, Morda oraz Kazio. Szybko zapadła decyzja, że jedziemy do Kazimierza. Co prawda padały też propozycje "Dęblin", "Stężyca", ale to raczej było traktowane w kategoriach całkiem niezłego żartu. Wiadomo przecież, że o tej porze roku ok. godziny 19 jest już ciemno i takie trasy można pokonywać jedynie w ciągu dnia, nie po południu czy wieczorem.
Tuż po cpyknięciu standardowego zdjęcia, podjechał Karol i wszyscy wyruszyli standardową trasą w kierunku ścieżki rowerowej. Wszyscy oprócz Karola, który miał albo inną wizję trasy, albo po prostu nie zauważył, że odjeżdżamy. W międzyczasie korzystając z nowoczesnych urządzeń typu telefon komórkowy, nawiązano międzyplanetarny kontakt z Michałem, z którym ustalono, że dołączy do grupy w okolicach starego mostu.
Oczywiście o Karolu nikt nie zapomniał. Po dojechaniu do ścieżki rowerowej skontaktowaliśmy się z ciężko chorym Darkiem, który miał telefon do Karola i zobowiązał się wysłać mu plan przejazdu, wraz z odpowiednimi wskazówkami, tak by nie pobłądził bardziej. Dzięki temu wkrótce Karol dołączył do grupy i już razem pomknęliśmy ścieżką w kierunku Kazimierza. Droga minęła dosyć szybko, przy okazji mieliśmy okazję pozdrowić przejeżdżającego w przeciwnym kierunku Andrzeja, który już kiedyś miał przyjemność jeżdżenia z Browersami.
Po dotarciu do Kazimierza okazało się, że na Małym Rynku lokal honorujący zniżki dla Browersów, nie funkcjonuje w pełnym zakresie i jedyne usługi jakie świadczy, to usługi hotelowe. Jak się okazało, dosłownie przez miedzę był lokal, który w ofercie miał jadło oraz napoje rodem z Gruzji. Jako, że wszyscy Browersi mają ogromny sentyment do tego kraju, a nawet znają osobiście jednego Gruzina, który robił przekręty z mechaniczną żabą (hazardowa gra zwana "machniom?"), to niejednogłośnie postanowili uzupełnić elektrolity napojem rodem z Gruzji. Większość smakoszy orzekła, że napój smakuje "jak z Gruzji". Jedni mówili, że ma dziwną goryczkę, inni że nie ma żadnej goryczki. Na pewno nie narzekali Andre i Kazio, dla których zabrakło tego specyfiku i oni raczyli się krajowymi produktami..
Po krótkim odpoczynku, w trakcie którego opowiadano o swoich przygodach w Gruzji i Bułgarii wyruszono w drogę powrotną. Co prawda z zastrzeżeniem, że "nie lecimy tak szybko jak do Kazimierza", ale jak się okazało „zaczął się mecz”, więc oczywistym jest, że tempo było zdecydowanie większe.
Zakończenie było nietypowe jak na Browersów, bo dwuosobowe, ale przynajmniej wiemy, że pizza w Alternatywie jest na cienkim cieście.

Kazio