Powrót do domu zawsze bywa łatwiejszy :), bo to każdy kilometr zbliża do końca podróży. Rano, po śniadaniu wyruszyliśmy spod naszego hotelu w podróż powrotną. Krótka sesja fotograficzna pod czołgiem a później przed "powitajką" Grodna. Droga do przejścia granicznego Bruzhi - Kuźnica prosta i z umiarkowanym ruchem. Przed samym dojazdem trafiliśmy na asfalt usiany drobnym grysem. Mieliśmy dusze na ramieniu z obawy o nasze opony i dętki. Obyło się bez awarii i tak szczęśliwie dotarliśmy na przejście. Tym razem odprawa poszła błyskawicznie i po poł godzinie byliśmy już pod sklepem w Kuźnicy. Tu krótki popas, informacja do rodzin, że już jesteśmy w Polsce i przed siebie!!!. Niestety wiatr nie ułatwiał nam jazdy. Nie dość, że utrudniał to jeszcze wysuszał. Co kilkadziesiąt kilometrów trzeba było uzupełniać płyny. W Bohonikach pożegnaliśmy ekipę z Mazowiecka i pomknęliśmy przez Sokółkę i Sokolany w kierunku Krynek. Na obiad zatrzymaliśmy się w królewskim mieście Knyszyn a później w Tykocinie. Tam już pod ściana dosłownie padliśmy...przynajmniej ja padłem. Miałem dość już tego wiatru a tu jeszcze 50km przed nami.
Jeśli miałbym w kilku słowach podsumować naszą wyprawę do Grodna to powiem....jeśli ktokolwiek to czyta...JEDŹCIE LUDZIE...ZOBACZCIE A MOŻE TEŻ ODKRYJECIE TE CUDOWNE MIEJSCE. WARTO BYŁO TRUDU :)
