RowerowyAtlasPolski.plNa Traseo od kwietnia 2017
4.4/6
CHARAKTERYSTYKA TRASY
2019-10-26
Małkinia, Drohiczyn
66 km
280 m
435 m
7 h 53 min
4.4/6
Spróbujcie sobie wyobrazić ten moment, kiedy siedzicie na górze, na której kiedyś stał zamek, pod Wami Przełom Bugu, a słóńce właśnie wychodzi zza horyzontu. Wokół jest absolutna cisza, której nie przerywają nawet zaspane jeszcze kaczki..
Żeby to zobaczyć wystarczy pojechać do Drohiczyna i... wcześnie wstać.. !
Z Warszawy (Wschodniej i Wileńskiej) do Małkini Górnej można dostać się pociągiem. Trzeba jednak uważać, bo obecnie (rok 2019) trwa remont torów i część składów kończy bieg w Łochowie. Wtedy mamy do wybory 2 opcje - czekać na kolejny pociąg lub dołożyć na rowerze ok 30 km. My ze względu na krótki jesienny dzień, wybraliśmy pierwszą opcję. W Łochowie ponad godzina czekania, ale przy okazji można było zrobić zakupy.
Postanowiliśmy, że pierwszego dnia pojedziemy prawym, a wrócimy lewym brzegiem Bugu.
Niestety nie znaleźliśmy żadnego rozsądnego ominięcia odcinka drogi 694 pomiędzy Małkinią a Nurem (gdybym pojechał raz jeszcze, to bym wybrał drogę lewym brzegiem i w Nurze przejechał mostem na prawy brzeg.)
Od Nura (Nuru? ) zaczyna się już piękna nadbużańska przygoda rowerowa. Nadrzeczne skarpy są wysokie - widoki zapierają dech w piersi!
Szlak często zjeżdża z asfaltu, ale drogi są ubite i przejezdne (poza krótkimi odcinkami piaszczystymi, ale to kilkaset metrów)
I tu uwaga! Według papierowej mapy w miejscowości Cempory miał być most na rzece Nurzec. Nadal narysowany wytyczony jest tam szlak. Most kilka lat temu zlikwidowano.
My wybraliśmy przeprawę przez rzekę (w najgłębszymi miejscu około 1 m). Można też nadłożyć kilkanaście kilometrów i pojechać do Ciechanowca.
Przed Drohiczynem zaczynają się górki. Jest kilka podjazdów, które mniej wprawionym rowerzystom mogą dać się we znaki.
Warto pokonać ostatnie kilometry, żeby cieszyć się historią i atmosferą Drohiczyna… a jest się czym pochwalić.
Nie będę tu opisywał całej historii, bo można o niej poczytać u znacznie bardziej obeznanych autorów, ale wspomnę, że to właśnie Drohiczyn jest nazywany “Kazimierzem Dolnym Podlasia”
Miasto było jednym z 4 w Polsce, gdzie odbyły się koronacje królów!
Obok Gniezna, Krakowa i Warszawy. W 1253 r. koronował się tu na jedynego króla w historii Rusi książę halicko-włodzimierski Daniel Romanowicz, prawnuk Bolesława Krzywoustego.
Na górze, zaraz nad brzegiem Bugu stał zamek. Dzięki położeniu jego władcy mogli pobierać opłaty za spławianie towarów rzeką.
Do czasu Potopu Szwedzkiego miasto świetnie się rozwijało. Było dużym ośrodkiem handlowym, siedzibą sądów ziemskich i grodzkich, stolicą województwa i ważną placówką Komisji Edukacji Narodowej.
Szwedzi w czasie najazdu całe miasto spalili (podobno drewniane domy płonęły kilkanaście dni), a większość mieszkańców została wypędzona
W czasie II WŚ wojska radzieckie i niemieckie niszczą kościoły i zabudowania. W świątyniach urządzają śmietniki. Niszczą wszystkie relikiwe. Według opowieści mieszkańców - proboszcz dostał 3 godziny na zabranie swoich rzeczy. Po 2 godzinach żołnierze Armii Czerwonej mieli wejść do środka i niszczyć wszystko.
Kościoły udało się odbudować m.in. dzięki poświęceniu Sióstr Benedyktynek.
I to właśnie liczba i wielkość kościołów przypomina o dawnej świetności Drohiczyna Na 2 tys mieszkańców są 3 kościoły (w tym 1 katedra) i 1 cerkiew.
Dzisiaj miasto - zwłaszcza poza sezonem turystycznym - jest leniwą miejscowością. Warto jednak je odwiedzić, chociażby dla widoku z Góry Zamkowej. Mnie udało się tam być chwilę przed wschodem słońca. Samemu! Wrażenia niezapomniane.
Do Małkini wracaliśmy już lewym brzegiem Bugu. Tu szlak wiedzie dalej od nurtu rzeki. Widać ją tylko kilka razy w ciągu dnia. Analogicznie - tym razem w stronę Małkini - lodowiec spłatał figla w postaci kilku wzniesień na zachód od Drohiczyna.
Potem jest płasko i .. głównie asfaltowo. Droga wzdłuż wału przeciwpowodziowego jest ubita i równa. Można spokojnie jechać i cieszyć się ciszą i widokami bardzo dobrze zachowanych drewnianych domów, które cały czas królują w tej okolicy.
Wskazówki praktycznie:
Spaliśmy i jedliśmy “pod katedrą”
http://podkatedra.com/
Miejsce warte polecenia. Pokoje czyste, jedzenie bardzo dobre i umiarkowane ceny.
Na szczególną uwagę zasługuje danie: Zaguby - do zjedzenia w tylko w Drohiczynie.
Rowery: trekkingowe
Transport: do Małkini Górnej z Warszawy jeżdżą też pociągi Kolei Mazowieckich, gdzie transport rowerów jest darmowy
Trasa: warto ominąć fragment drogi 694 pomiędzy Małkinią a Nurem. Można 2 razy przejechać ten odcinek lewym brzegiem Bugu. W Nurze jest most.
Mostu nie ma w miejscowości Cempory na rzece Nurzec (w papierowej mapie jest most i szlak). Do wybory przeprawa przez rzekę lub objazd przez Ciechanowiec.
Ślad drugiego dnia możecie znaleźć tutaj:
https://www.traseo.pl/trasa/drohiczyn-malkinia
Żeby to zobaczyć wystarczy pojechać do Drohiczyna i... wcześnie wstać.. !
Z Warszawy (Wschodniej i Wileńskiej) do Małkini Górnej można dostać się pociągiem. Trzeba jednak uważać, bo obecnie (rok 2019) trwa remont torów i część składów kończy bieg w Łochowie. Wtedy mamy do wybory 2 opcje - czekać na kolejny pociąg lub dołożyć na rowerze ok 30 km. My ze względu na krótki jesienny dzień, wybraliśmy pierwszą opcję. W Łochowie ponad godzina czekania, ale przy okazji można było zrobić zakupy.
Postanowiliśmy, że pierwszego dnia pojedziemy prawym, a wrócimy lewym brzegiem Bugu.
Niestety nie znaleźliśmy żadnego rozsądnego ominięcia odcinka drogi 694 pomiędzy Małkinią a Nurem (gdybym pojechał raz jeszcze, to bym wybrał drogę lewym brzegiem i w Nurze przejechał mostem na prawy brzeg.)
Od Nura (Nuru? ) zaczyna się już piękna nadbużańska przygoda rowerowa. Nadrzeczne skarpy są wysokie - widoki zapierają dech w piersi!
Szlak często zjeżdża z asfaltu, ale drogi są ubite i przejezdne (poza krótkimi odcinkami piaszczystymi, ale to kilkaset metrów)
I tu uwaga! Według papierowej mapy w miejscowości Cempory miał być most na rzece Nurzec. Nadal narysowany wytyczony jest tam szlak. Most kilka lat temu zlikwidowano.
My wybraliśmy przeprawę przez rzekę (w najgłębszymi miejscu około 1 m). Można też nadłożyć kilkanaście kilometrów i pojechać do Ciechanowca.
Przed Drohiczynem zaczynają się górki. Jest kilka podjazdów, które mniej wprawionym rowerzystom mogą dać się we znaki.
Warto pokonać ostatnie kilometry, żeby cieszyć się historią i atmosferą Drohiczyna… a jest się czym pochwalić.
Nie będę tu opisywał całej historii, bo można o niej poczytać u znacznie bardziej obeznanych autorów, ale wspomnę, że to właśnie Drohiczyn jest nazywany “Kazimierzem Dolnym Podlasia”
Miasto było jednym z 4 w Polsce, gdzie odbyły się koronacje królów!
Obok Gniezna, Krakowa i Warszawy. W 1253 r. koronował się tu na jedynego króla w historii Rusi książę halicko-włodzimierski Daniel Romanowicz, prawnuk Bolesława Krzywoustego.
Na górze, zaraz nad brzegiem Bugu stał zamek. Dzięki położeniu jego władcy mogli pobierać opłaty za spławianie towarów rzeką.
Do czasu Potopu Szwedzkiego miasto świetnie się rozwijało. Było dużym ośrodkiem handlowym, siedzibą sądów ziemskich i grodzkich, stolicą województwa i ważną placówką Komisji Edukacji Narodowej.
Szwedzi w czasie najazdu całe miasto spalili (podobno drewniane domy płonęły kilkanaście dni), a większość mieszkańców została wypędzona
W czasie II WŚ wojska radzieckie i niemieckie niszczą kościoły i zabudowania. W świątyniach urządzają śmietniki. Niszczą wszystkie relikiwe. Według opowieści mieszkańców - proboszcz dostał 3 godziny na zabranie swoich rzeczy. Po 2 godzinach żołnierze Armii Czerwonej mieli wejść do środka i niszczyć wszystko.
Kościoły udało się odbudować m.in. dzięki poświęceniu Sióstr Benedyktynek.
I to właśnie liczba i wielkość kościołów przypomina o dawnej świetności Drohiczyna Na 2 tys mieszkańców są 3 kościoły (w tym 1 katedra) i 1 cerkiew.
Dzisiaj miasto - zwłaszcza poza sezonem turystycznym - jest leniwą miejscowością. Warto jednak je odwiedzić, chociażby dla widoku z Góry Zamkowej. Mnie udało się tam być chwilę przed wschodem słońca. Samemu! Wrażenia niezapomniane.
Do Małkini wracaliśmy już lewym brzegiem Bugu. Tu szlak wiedzie dalej od nurtu rzeki. Widać ją tylko kilka razy w ciągu dnia. Analogicznie - tym razem w stronę Małkini - lodowiec spłatał figla w postaci kilku wzniesień na zachód od Drohiczyna.
Potem jest płasko i .. głównie asfaltowo. Droga wzdłuż wału przeciwpowodziowego jest ubita i równa. Można spokojnie jechać i cieszyć się ciszą i widokami bardzo dobrze zachowanych drewnianych domów, które cały czas królują w tej okolicy.
Wskazówki praktycznie:
Spaliśmy i jedliśmy “pod katedrą”
http://podkatedra.com/
Miejsce warte polecenia. Pokoje czyste, jedzenie bardzo dobre i umiarkowane ceny.
Na szczególną uwagę zasługuje danie: Zaguby - do zjedzenia w tylko w Drohiczynie.
Rowery: trekkingowe
Transport: do Małkini Górnej z Warszawy jeżdżą też pociągi Kolei Mazowieckich, gdzie transport rowerów jest darmowy
Trasa: warto ominąć fragment drogi 694 pomiędzy Małkinią a Nurem. Można 2 razy przejechać ten odcinek lewym brzegiem Bugu. W Nurze jest most.
Mostu nie ma w miejscowości Cempory na rzece Nurzec (w papierowej mapie jest most i szlak). Do wybory przeprawa przez rzekę lub objazd przez Ciechanowiec.
Ślad drugiego dnia możecie znaleźć tutaj:
https://www.traseo.pl/trasa/drohiczyn-malkinia