Skarżysko - Łysica - Święty Krzyż - Nowa Słupa - Bodzentyn - Skarżysko

W sobotę wybraliśmy się ze ekipą w składzie Justa, Pola, Maryjano, Maciej i Ja na wycieczkę rowerową, wyjazd planowany na 6.30 opóźnił się o parę minut ponieważ Maciej się spóźnił, wyruszyliśmy przed 7.00, kierunek Łysica, przez Suchedniów, Michniów Bodzentyn, jeszcze było w miarę chłodno, po godzinie 9.00 docieramy na miejsce, pełni optymizmu bierzemy rowerki na plecy i wchodzimy na Łysicę. Łatwo nie było, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Po ponad godzinnej wspinaczce docieramy na szczyt !!!!! Huraaaaa. Satysfakcja i radość niesamowita, na górze parę fotek i krótki odpoczynek i dalej w drogę, bo tam nie dało się długo usiedzieć, bąki itp gryzły niemiłosiernie.

Czerwonym szlakiem udajemy się na Święty Krzyż, oczywiście tak jak obiecaliśmy pani na dale schodzimy, ale tam gdzie dało się jechać to jechaliśmy, nie obyło się bez upadków, ale co tam. Po ciężkiej przeprawie na szlaku dojeżdżamy do Szklanej Huty i wchodzimy/wjeżdżamy na Święty Krzyż, tu odpoczywamy i uzupełniamy płyny przed dalszą drogą. Schodzimy do Nowej Słupi, w lesie jeszcze dało się wytrzymać, ale na drodze już było kiepsko, 35 stopni dało na popalić. Z Nowej Słupi jedziemy do domu przez Bodzentyn, Wzdół Rządowy i Suchedniów.

W Bodzentynie już powoli myślimy o Barbarze, którą trzeba pokonać, nie było tak źle, jedni na rowerze drudzy na nogach, ale Barbarę zdobyliśmy, później już tylko z górki, choć już ktoś tak mówił w Nowej Słupi, że droga do domu będzie tylko górki :). Do Skarżyska docieramy przed 18.00

Zmęczeni poobijani, pogryzieni, ale było warto, nikt nam tego nie odbierze, już powoli szykujemy się do następnej wyprawy